tak… patrzę

Patrzę na kobietę.

Na załamanie linii obojczyka. Na rzeźbę szyi.

Na piersi zarysowane linią tak doskonałą, że tylko kilku największych potrafi ją uchwycić w nagłych szkicach kreślonych przed światem.

Bardziej wyczuwam niż widzę fakturę jej skóry.

Delikatne zmiany pod opuszkami palców, kiedy przesuwam dłoń od linii włosów przez kark, ramiona, łopatki… Wzdłuż pleców aż do bioder. Z tych zmian pod palcami wyczuwam zapachy. Każdy fragment jej ciała pachnie inaczej – choć zawsze jest to jej zapach.

Dotyk skrapla się pod piersiami w oddech z rytmem przyspieszonym do westchnień.

A skroplony tlen spływa niżej, gdzie westchnienie nabiera mocy krzyku stłumionego aksamitem nocy.

Więc na przekór za dnia wpatruję się w kobietę. Posągowy profil. Przenikliwe oczy. Usta wyrysowane szminką – ostre, nieprzystępne. Ale te spojrzenia, ten mój wzrok rozpuszcza jej nieprzystępność w delikatne drżenie.

Tak.

Patrzę na kobietę.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll Up